Wadim Tyszkiewicz z mieszkańcami Jarocina

Kiedy w 2002 roku Wadim Tyszkiewicz został prezydentem Nowej Soli, bezrobocie rejestrowane w mieście wynosiło 42%. – W roku 2003 rozpoczęliśmy walkę o odbudowę nowosolskiej gospodarki, która była jedyną szansą dla upadłego miasta.

W 2006 roku w wyborach Wadim Tyszkiewicz uzyskał poparcie 83% wyborców, w 2010 i 2014 – 86%.  – Dzisiaj Nowa Sól ma zdywersyfikowaną gospodarkę. Mamy kilkadziesiąt fabryk z różnych branż: spożywczej, metalurgicznej, meblowej, maszynowej, choć wiodącą jest branża samochodowa. W ciągu ostatnich 10 lat powstało ok. 4000 nowych miejsc pracy. To największy sukces Nowej Soli – mówił w jednym z wywiadów. – Niemal każda firma na strefie to „moje dziecko”. Każda ma swoją historię. Każda to ogromne zaangażowanie i praca. Tu nie ma przypadków.

W 2019 roku Wadim Tyszkiewicz został wybrany do senatu i przestał pełnić funkcję prezydenta Nowej Soli.

O tym, jak z „upadłego miasta” udało mu się przekształcić Nową Sól w miasto znakomicie rozwinięte gospodarczo, Wadim Tyszkiewicz opowiedział ekipie Kochamy Jarocin. Poświęcił nam kilka godzin, opowiadając o swojej pracy samorządowej i obwożąc po strefach inwestycyjnych. Kiedy zapytaliśmy o źródło sukcesu, zacytował prezydenta USA Billa Clintona: „Gospodarka, głupcze!”.

Dlaczego w 2002 roku postanowił pan kandydować na prezydenta Nowej Soli, pozostawiając swoją dobrze prosperującą działalność gospodarczą?

Decyzję podejmowałem w 2002 roku, czyli dwadzieścia dwa lata temu, kiedy bezrobocie w mieście wynosiło 42%. Wcześniej mieliśmy dwa potężne zakłady przemysłowe – włókienniczą „Odrę”, największego w Europie producenta nici, pięć tysięcy zatrudnionych kobiet, i „Dozamet”, przemysł metalurgiczny – pięć tysięcy mężczyzn. Oba padły, była bieda, przestępczość, bród i smród, dosłownie, bo mieliśmy fabrykę kleju. Wtedy wiedziałem, że największym sukcesem będzie pozyskanie inwestorów. 

Z miasta z blisko 42-procentowym bezrobociem przemienił pan Nową Sól w znakomicie rozwinięte miasto. Co jest najważniejsze, żeby miasto się tak rozwinęło?

Gospodarka! Żeby rozwijać miasto, trzeba mieć dochody. Żeby uszczęśliwiać swych mieszkańców, czyli spełniać ich oczekiwania, trzeba mieć pieniądze, a te łatwiej się wydaje, a trudniej zarabia. Trzeba dbać nie tylko o wydawanie pieniędzy, nawet jeśli pozyskuje się je z zewnątrz, bo później wybudowane obiekty trzeba utrzymać.

Przede wszystkim trzeba dbać o dochody własne. Najpierw należy wypracować fundamenty rozwoju gospodarczego – pozyskać inwestorów, którzy płacą podatki, a ludzie mają pracę. Proszę pamiętać, że kluczowe są trzy podatki: PIT od zarobków naszych mieszkańców, CIT (troszkę mniej ważny, bo firmy raz mają zyski, raz nie mają) i bardzo ważny podatek od nieruchomości. Powstanie centrum logistycznego 100.000 metrów kwadratowych pod dachem, da 3,5-4 mln zł podatków rocznie do budżetu. Jeśli zaplanuje się takie wpływy, kiedy taka inwestycja rusza, to łatwiej wtedy wybudować halę widowiskowo-sportową, basen, lodowisko, bo ma się zapewnione dochody. Trzeba mieć źródło wpływów, aby utrzymać to, co się wybuduje. To wszystko są naczynia połączone.

W Jarocinie wmawia się nam, że dzisiaj jest bardzo trudne, a w zasadzie niemożliwe pozyskanie dużych inwestorów…

To nieprawda. Inwestycje dzisiaj trochę spowolniły, bo mamy wojnę w Ukrainie, ale przed 2022 rokiem był naprawdę ogromny boom inwestycyjny i inwestorzy lokowali się w Polsce. Trochę później był przestój i spowolnienie, ale teraz znowu inwestycje ruszają. Zapraszam do Sulechowa pod Zieloną Górą, Świebodzina czy Szprotawy w województwie lubuskim. Tam aż furczy, jeśli chodzi o obiekty przemysłowe i bardzo fajne dla samorządu obiekty logistyczne. Logistyka ma to do siebie, że tworzy może mniej miejsc pracy, ale daje gigantyczne wpływy do budżetu miasta. To pieniądze, które są z zewnątrz. Wtedy mamy bazę w postaci dochodów własnych. To są fajne pieniądze, które pozwalają na realizowanie inwestycji i finansowanie różnych potrzeb mieszkańców, czy to w kulturze czy w sporcie.

Fundamentem wszelkich działań w gminie jest właśnie gospodarka, bo zadaniem samorządu jest zaspokajanie podstawowych potrzeb mieszkańców. Żeby je zaspakajać, nie wystarczy czekać na to, aż ktoś da. Państwo daje teoretycznie na oświatę, na którą cały czas brakuje. To państwo czasem da na rzeczy, o których marzą mieszkańcy Jarocina, Szprotawy, Nowej Soli, ale często zależne jest to od jakiegoś klucza politycznego, że ktoś dla nas coś wywalczy. Dlatego należy dbać o dochody własne. Jeśli wypracujemy silną gospodarkę w mieście, jeśli powstaną obiekty, które będą przynosić podatki do samorządu, to z tych podatków możemy realizować marzenia naszych mieszkańców.

Jak burmistrz czy prezydent miasta powinien się przygotować, żeby pozyskać inwestora?

Każdy samorządowiec powinien znać tak naprawdę katechizm pozyskiwania inwestorów. To jest złożone, ale nie aż takie trudne. Wymaga determinacji i konsekwencji w działaniu. Kiedy przeanalizuję ostatnie dwadzieścia lat, kiedy budziłem się w środku nocy, aby przygotować się do wizyty, to wychodzi, że na dziesięciu profesjonalnie obsłużonych inwestorów, średnio zostawał jeden. Udało mi się pozyskać około 20-25 dużych fabryk zatrudniających 200, 300, 500 czy 700 osób. Łatwo policzyć, musiałem obsłużyć 200-250 inwestorów, aby co dziesiąty został.

Wspomniał pan o katechizmie pozyskiwania inwestorów…

Po pierwsze – trzeba wiedzieć, co się ma w gminie, jakie mamy tereny. One nie muszą być gminne. Najlepiej jeśli są gminne, bo kiedy gmina je sprzeda, to zarobi, ale równie dobrze to mogą być tereny prywatne. Miasto ma takie narzędzia, jakimi są plany zagospodarowania przestrzennego. Można tym manewrować, czyli po prostu wybierać tereny, dogadywać się, sprzedawać, kupować. Samorząd to jest także działalność gospodarcza. Główną rolą samorządu jest zaspokajanie potrzeb mieszkańców. Żeby je zaspokajać, trzeba mieć pieniądze, które można pozyskać z zewnątrz – z Unii Europejskiej, centralnie, ale też można, a nawet trzeba zarabiać. To jest cały złożony mechanizm.

Jeśli jakiś inwestor chciałby zawitać do Jarocina, to trzeba być świetnie przygotowanym na jego przyjęcie. Trzeba mieć ofertę, ale nie w formie kolorowej książeczki, tylko w postaci wiedzy na temat możliwości – gdzie przebiega rura gazowa, gdzie jest linia wysokiego napięcia, jaki jest zapas mocy, jakie są planowane inwestycje drogowe, kiedy będzie zrealizowana obwodnica czy też droga ekspresowa, jaka jest komunikacja, jaki jest rynek pracy, jakie szkolnictwo zawodowe. Każdy samorządowiec musi to wiedzieć obudzony o drugiej w nocy, bo w innym przypadku żaden inwestor u nas nie zostanie.

Co powinno charakteryzować dobrego burmistrza czy prezydenta? Pan nim musiał być, skoro uzyskiwał pan w wyborach ponad 80% poparcia. Nie budował pan basenów, aquaparków, lodowisk…

To wszystko już w Nowej Soli jest, a ja jestem wdzięczny mieszkańcom za to, że byli cierpliwi, wierzyli mi i nie byli roszczeniowi. Mówiłem: „Poczekajcie, na wszystko przyjdzie czas”. Budowę dróg rozpisaliśmy na dziesięć lat. Ktoś przychodził i pytał o to, kiedy u niego wybudujemy. Sięgałem po plan i mówiłem, że za trzy lata. Jako ostatni w okolicy wybudowaliśmy basen kryty i halę widowiskowo-sportową, bo musiał przyjść na to czas – rozwinęliśmy gospodarkę, zwiększyliśmy dochody, sięgnęliśmy po pieniądze zewnętrzne. Wszystko w odpowiedniej kolejności: najpierw budowa silnej gospodarki miasta, a później realizacja marzeń mieszkańców. Prawie wszystkie marzenia udało się spełnić, poza krytym lodowiskiem i przebudową stadionu.  

Burmistrz czy prezydent musi być dobrym gospodarzem, który chodzi ulicami, rozmawia z ludźmi, zna i czuje ich problemy, potrzeby. Musi być wizjonerem – widzieć swoją gminę za 5, 10, 15 lat, nawet wtedy, kiedy już tym gospodarzem nie będzie. 

Od pięciu lat nie jest pan już prezydentem Nowej Soli, ale senatorem. Nie żałuje pan?

Wejście do samorządu to była moja najlepsza decyzja w życiu. Samorząd to jest misja i to jest coś, co najlepszego mi się w życiu przytrafiło. Poszedłem do parlamentu i powiem szczerze, że trochę tego żałuję, bo samorząd to jest sprawczość, która daje ogromną satysfakcję, jak się robi coś fajnego dla ludzi, a oni są z tego powodu szczęśliwi i zadowoleni.

Rozmawiali:
Urszula Wyremblewska-Korzyniewska
Julia Talarczyk
Adam Zaworski
Radosław Żyto

 

Wizyta w Nowej Soli

Nauki z Nowej Soli dla Jarocina

Kilka godzin spędzonych z byłym prezydentem Nowej Soli Wadimem Tyszkiewiczem odpowiedziało mi na wiele pytań, które zadajemy sobie w Jarocinie. Dlaczego naszą gminę omijają inwestorzy? Dlaczego – jak przyznaje urzędujący od 20 lat burmistrz – Jarocin nie ma terenów pod inwestycje? Dlaczego tak wielu z nas musi szukać atrakcyjnej pracy poza Jarocinem? Dlaczego nasza gmina jest tak bardzo zadłużona?

W gminie Jarocin burmistrz mówi: – Handel nieruchomościami nie jest zadaniem własnym gminy. Tak odpowiada na pytanie o to, dlaczego gmina nie zakupiła atrakcyjnej nieruchomości przy ulicy św. Ducha na poszerzenie swoich gruntów inwestycyjnych. Kupił ją prywatnie Adam Pawlicki.

Wadim  Tyszkiewicz jest innego zdania: – Miasto ma narzędzia, (…) może manewrować, czyli po prostu wybierać tereny, dogadywać się, sprzedawać, kupować. Samorząd to jest także działalność gospodarcza.

W Jarocinie kilka lat temu przed wyborami wylądował helikopter. Poinformowano nas, że przyleciał inwestor. Jeśli nawet przyleciał, to odleciał i tyle go widzieliśmy.

Wadim Tyszkiewicz: – Każdy samorządowiec powinien znać tak naprawdę katechizm pozyskiwania inwestorów. To jest złożone, ale nie aż takie trudne. Wymaga determinacji i konsekwencji w działaniu. Kiedy przeanalizuję ostatnie dwadzieścia lat, kiedy budziłem się w środku nocy, aby przygotować się do wizyty, to wychodzi, że na dziesięciu profesjonalnie obsłużonych inwestorów, średnio zostawał jeden. Udało mi się pozyskać około 20-25 dużych fabryk zatrudniających 200, 300, 500 czy 700 osób. Łatwo policzyć – musiałem obsłużyć 200-250 inwestorów, aby co dziesiąty został.

W gminie Jarocin budowaliśmy mnóstwo dróg, nawet w lesie. Mamy gigantyczny obiekt spółki Jarocin Sport, która notuje jednak straty – za 2022 rok ponad 1,7 mln zł netto. Aby realizować inwestycje, gmina zadłużała się, bo dochody własne z podatków PIT, CIT i od nieruchomości nie starczały na realizacje marzeń burmistrza i mieszkańców. Burmistrz powtarzał, że o rozwoju gminy świadczą inwestycje.

Pytam Wadima Tyszkiewicza, co jest najważniejsze, żeby miasto się rozwinęło? Były prezydent Nowej Soli cytuje Billa Cliniotna: „Gospodarka, głupcze!” i wyjaśnia: – Żeby rozwijać miasto, trzeba mieć dochody. Żeby uszczęśliwiać swych mieszkańców, czyli spełniać ich oczekiwania, trzeba mieć pieniądze, a te łatwiej się wydaje, a trudniej zarabia. Trzeba dbać nie tylko o wydawanie pieniędzy, nawet jeśli pozyskuje się je z zewnątrz, bo później wybudowane obiekty trzeba utrzymać.

Na koniec słyszę ważne słowa, które nie są dla mnie nowością, ale oczywistością: – Burmistrz czy prezydent musi być dobrym gospodarzem, który chodzi ulicami, rozmawia z ludźmi, zna i czuje ich problemy, potrzeby. Musi być wizjonerem – widzieć swoją gminę za 5, 10, 15 lat, nawet wtedy, kiedy już tym gospodarzem nie będzie.

Urszula Wyremblewska-Korzyniewska

Tags
Skip to content