Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy pierwszy raz zagrała podczas festiwalu w Jarocinie w sierpniu 1992 roku. Pierwsza ogólnopolska Orkiestra odbyła się 3 stycznia 1993 roku, ale wtedy – jak informowała „Gazeta Jarocińska” – „Jarocin przysnął” – nie było zbiórki i koncertów. Jarocin obudził się następnego dnia, a właściwie obudziła go Maria Kaczmarek, właścicielka sklepu obuwniczego na Wrocławskiej.
Zaglądam do „Gazety Jarocińskiej” z 8 stycznia 1993 roku. Spodziewam się zobaczyć na pierwszej stronie serduszko WOŚP. Nie ma. Znajduję je na czwartej stronie. Ilustruje artykuł zatytułowany „Jarocin przysnął”. „W niedzielę 3 stycznia prawie cała Polska przyłączyła się do akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Tysiące ludzi pospieszyło z pomocą i wpłaciło pieniądze na operacje dzieci z wrodzonymi wadami serca. Jarocin jednak przysnął. (…) Władze miasta, lokalne instytucje kultury, „Gazeta Jarocińska” – nikt nie pomyślał o tym, aby przyłączyć się do akcji Jurka Owsiaka. (…) Nie było żadnego koncertu, zbiórki pieniędzy, po prostu nic”.
W kolejnym numerze „Gazety Jarocińskiej” czytam znacznie dłuższy artykuł, który nie tylko prostuje informacje z poprzedniego wydania, ale i relacjonuje to, co w Jarocinie wydarzyło się w tygodniu po 3 stycznia, czyli dniu pierwszego ogólnopolskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. „Okazało się, że jednak nie wszyscy przysnęli, na wysokości zadania stanęły jarocińskie dzieci. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 6 przeprowadzili zbiórkę pieniędzy, które już 29 grudnia przesłali do Warszawy” – pisze Aleksandra Pilarczyk.
Pytam o wspomnianą w gazecie zbiórkę ówczesnego dyrektora szkoły nr 6 (dziś Zespół Szkół Specjalnych w Jarocinie) Romualda Gruchalskiego. – Robert, naprawdę nie pamiętam. To trzydzieści lat minęło, ale jeśli coś takiego miało miejsce, to musi być w szkolnej kronice.
Sprawdzam. Przeglądam styczeń 1993. Nie ma. Proszę więc o kronikę z 1992 roku. Znajduję wpis z 17 grudnia 1992 roku z wklejonym plakatem: „Dołączamy do akcji jeszcze dziś. Czekamy na Ciebie codziennie na dużej przerwie. Wrzucaj pieniądze do puszki stojącej na stoliku dyżurnych. Samorząd Uczniowski”. I serduszko WOŚP.
Na kolejnej stronie dowód przelewu:
„Szk. Podst. Specj.
63-200 Jarocin, zł 286.700
J. Owsiak Wielka Orkiestra
Św. Pomocy J.P. Woronicza 17
00-950 Warszawa”
To adres Telewizji Polskiej. Na pieczątce pocztowej data 29 grudnia 1992.
W „Gazecie Jarocińskiej” czytam: „Na bardziej żywiołowe akcje przyszedł czas po transmisji telewizyjnej. Zaraz w poniedziałek akcję zbierania pieniędzy rozpoczęli harcerze ze Szkoły Podstawowej nr 1”. Jako inicjatorkę akcji Aleksandra Pilarczyk wymienia mamę jednej z uczennic – Marię Kaczmarek, prowadzącą wtedy sklep obuwniczy przy ulicy Wrocławskiej.
Znam Marię Kaczmarek, więc dzwonię. – Pamiętam to jak przez mgłę. Coś mówili w Radiu Merkury, coś było w telewizji. Natalia będzie więcej pamiętać.
Natalia to córka Marii Kaczmarek. – Akcję zainicjowała moja mama. Rodzinnie oglądaliśmy finał WOŚP i wtedy padło pytanie do mnie, aktywnie działającej harcerki, o to, dlaczego my nie bierzemy udziału w takiej fantastycznej imprezie – wspomina Natalia i zaznacza: – Wtedy WOŚP nie był tak popularny, przynajmniej dla mnie, jako trzynastolatki, i chyba odbywał się tylko w dużych miastach. Zaskoczona moimi pytaniami, chyba od razu nie kojarzy, że wtedy, w 1993 roku uczestniczyła w pierwszej edycji WOŚP. Wspomina: – Długo nie trzeba było nas namawiać. Od razu powiedziałam o tym mojej przyjaciółce Julii Baraniak i zaczęłyśmy zbierać. Porozmawiałyśmy z naszą druhną, panią Najder. Ponieważ nie byłyśmy zgłoszone oficjalnie jako wolontariuszki do WOŚP, dyrekcja szkoły nr 1 wystawiła nam specjalne identyfikatory, aby uwiarygodnić nasze działania.
Natalia przypomina sobie to, co wyczytuję także w „Gazecie Jarocińskiej”. – Pan Zbyszek Gruchalski (brak Romualda, który twierdzi, że nic z tych wydarzeń nie pamięta – przyp. RK) zrobił piękną skrzynkę z pleksy. Skrzynka stanęła w sklepie obuwniczym Marii Kaczmarek, której wraca pamięć: – Mam 160 centymetrów wzrostu, to ta skrzynka miała metr wysokości. Stała przy wejściu. Co chwilę ktoś wchodził, bo wtedy w sklepach w centrum był wielki ruch. U nas były buty znanych marek Rieker i Gino Rossi. Kupowali klienci z zasobnymi portfelami, więc i do skrzynki sporo wrzucali. Natalia: – Skrzynka była transparentna i każdy wrzucony pieniądz nas jeszcze bardziej nakręcał do dalszych działań. Nie pamiętam, ile zebraliśmy, ale rodzice wpłacili na poczcie każdy grosik.
W „Gazecie Jarocińskiej” czytam notatkę zatytułowaną „Niechciane pieniądze”. Mąż Marii Kaczmarek poszedł z dziećmi na pocztę w sobotę 23 stycznia, aby zrobić przelew 12 milionów 757 tysięcy złotych i 21 dolarów amerykańskich. „Pani w okienku nie chciała ich przyjąć. Tłumaczyła się, że pieniądze są źle poukładane, a ona pracuje tylko do 13.00 (była 12.40) i tak rozgoryczone dzieci wróciły do domu, a państwo Kaczmarkowie zostali na weekend z dużą sumą pieniędzy i dużym strachem” – czytam w „Gazecie Jarocińskiej” z 29 stycznia 1993 roku. Dwa lata później przeprowadzono tak zwaną denominację, czyli „ścięto” cztery zera. 12 milionów złotych wtedy, to dzisiejsze 12 tysięcy złotych.
– To był niesamowity, wręcz magiczny czas. Pamiętam tamtą energię, te nadzieje, aby udało nam się uratować chociaż jednego malucha. Z perspektywy czasu myślę, że to było naprawdę coś wielkiego, że grupa dzieciaków, przy wsparciu dorosłych, zrobiła taką akcję i dołożyła swoja cegiełkę do czegoś wspaniałego – podsumowuje swoje wspomnienia wydarzeń sprzed trzydziestu lat Natalia.
Artykuł Aleksandry Pilarczyk był zilustrowany zdjęciami podpisanymi „Fot. Robert Kaźmierczak”. To ja, wtedy licealista współpracujący z „Gazetą Jarocińską”, zapytany dziś o pierwszy finał WOŚP w Jarocinie, powtórzyłbym słowa Romualda Gruchalskiego: „Naprawdę nie pamiętam. To trzydzieści lat minęło”.
Robert Kaźmierczak
Artykuł z nr 10 – styczeń 2023 – miesięcznika Kochamy Jarocin