Ktoś zlecił badania opinii mieszkańców. W telefonicznej ankiecie padały pytania o ocenę obecnej burmistrz i jej poprzednika, a także o udział w ewentualnym referendum o odwołanie Urszuli Wyremblewskiej-Korzyniewskiej z zajmowanej funkcji. Ankietowani byli też pytani, czy po ewentualnym skutecznym referendum w nowych wyborach zagłosowaliby na… Adama Pawlickiego. Były włodarz gminy nie odpowiedział na moje zapytanie, czy to on zlecił badanie.
W ostatnich kilku tygodniach wiele osób odebrało telefon i usłyszało prośbę o udział w badaniu sondażowym na temat zadowolenia z życia w gminie Jarocin. Jednak tej kwestii dotyczyło tylko pierwsze pytanie. Odpowiadając na kolejne, ankietowani mieli już dokonać oceny w skali od 1 do 5 zarządzania gminą przez burmistrz Urszulę Wyremblewską-Korzyniewską i jej poprzednika Adama Pawlickiego. Następne pytanie dotyczyło udziału w ewentualnym referendum w sprawie odwołania z funkcji burmistrza Urszuli Wyremblewskiej-Korzyniewskiej i sposobu głosowania – za lub przeciw. Padało też pytanie o to, czy w nowych wyborach ankietowany oddałby głos na Adama Pawlickiego. Na koniec należało wskazać, na kogo głosowało się w ostatnich wyborach prezydenckich.
„Gmina zleciła i przekazała numery”
Część osób, które odebrały telefon i usłyszało zaproszenie do udziału w badaniu, dopytywało, kto je zlecił i skąd ankieterka posiada numery telefonów. Wśród ankietowanych byli m. in. obecni i byli pracownicy urzędu miejskiego, dyrektorzy niektórych szkół, członkowie rad rodziców jarocińskich szkół gminnych, kandydaci na radnych w ostatnich wyborach samorządowych. – Usłyszałam, że badania są robione na zlecenie gminy i wykaz telefonów otrzymali z urzędu – opowiadała mi mieszkanka Jarocina. Podobną odpowiedź usłyszeli inni ankietowani, którzy zwrócili się do mnie z prośbą o interwencje. Dlatego podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Jarocinie pytałem, czy gmina rzeczywiście zleciła badania i udostępniała firmie ankieterskiej dane telefoniczne mieszkańców. Podczas sesji także przewodnicząca rady Anna Iwicka poinformowała: – Też dostałam taki telefon. Na pytanie, na czyje zlecenie jest robiona ankieta, panie nie odpowiedziała. Po trzecim powtórzeniu tego pytania, podziękowała i się rozłączyła.
„Gmina nie zlecała badania i nie przekazywała numerów”
W odpowiedzi usłyszeliśmy od burmistrz Urszuli Wyremblewskiej-Korzyniewskiej, że gmina takich badań nie zlecała. – Nie mam nic przeciwko prowadzeniu badań opinii publicznej. Część mieszkańców usłyszała, że numery telefonów pochodzą z gminy. Chcę to stanowczo zdementować. Gmina Jarocin nie przekazuje żadnych numerów telefonów firmom zewnętrznym. Taka ankieta nie wpisuje się też w zadania gminy, gdyż jest to ankieta o charakterze raczej politycznym – mówiła burmistrz. – Apeluję, aby firmy prowadzące takie badania nie wprowadzały mieszkańców w błąd. Jest to niebezpieczne, bo podważa zaufanie do instytucji publicznych. Wiarygodność urzędów publicznych jest obecnie tak bardzo potrzebna dla zachowania bezpieczeństwa mieszkańców. Podszywanie się pod gminę i jej instytucje spowoduje, że w sytuacjach kryzysowych mieszkańcy nie będą mieli pewności, czy na pewno czerpią informacje z wiarygodnych źródeł – przestrzegała burmistrza.
Zapytałem byłego burmistrza. Nie odpowiedział.
W związku z tym, że w badaniu telefonicznym padały pytania o ocenę zarządzania gminą przez byłego burmistrza Jarocina i o to, czy ankietowany głosowałby w ewentualnych przedterminowych wyborach na Adama Pawlickiego, po sesji przesłałem e-mailem zapytanie do byłego włodarza: „Szanowny Panie, w związku z prowadzonym wśród mieszkańców gminy Jarocin badaniem opinii na temat zadowolenia z życia w Jarocinie, oceny rządów obecnej burmistrz i poprzednika, czyli Pana, a także pytaniami w ankiecie o to, czy ankietowany wziąłby udział w ewentualnym referendum w sprawie odwołania burmistrz i głosowania w sprawie odwołania, a także głosowania w ewentualnych nowych wyborach na Adama Pawlickiego zwracam się z pytaniem, czy to Pan zlecił to badanie, a jeśli tak, to komu i z jakiej bazy numerów telefonicznych korzysta realizator badania? Proszę o odpowiedź.” Przez pięć dni, aż do zamknięcia tego numeru gazety, nie otrzymałem odpowiedzi od Adama Pawlickiego.
Jerzy Walczak
