Mieszkańcy naszej gminy, jak każdej innej, pragną żyć spokojnie w zaciszu swoich domów. Chcą wychowywać swoje dzieci w sprzyjających warunkach. Chcą godziwie zarabiać i móc znaleźć, w zgiełku spraw codziennych, czas na realizację własnych pasji. Chcą, parafrazując artystkę, by ich było stać na święty spokój.
Zadaniem mieszkańców w tej układance jest raz na kilka lat dokonywać wyborów burmistrza i rady miejskiej, po to, aby zapewnić sobie wymarzony spokój. Natomiast zadaniem wybranych organów jest jak najlepsza realizacja zadań wynikających z ustawy o samorządzie gminnym oraz racjonalne gospodarowanie naszym wspólnym budżetem gminy.
Dlaczego się uaktywniliśmy?
Mimo pragnienia świętego spokoju w ostatnich latach wiele osób z różnych części naszej gminy zaczęło aktywnie działać na rzecz naszej „małej ojczyzny”, poświęcając czas swój i własnej rodziny, często angażując zarobione pieniądze. Dlaczego? Co sprawiło, że tak wiele osób zaczęło kontrolować działania władz gminy, systematycznie uczestniczyć w sesjach, zwoływać zebrania wiejskie i osiedlowe, zapoznawać się z obszerną dokumentacją w wielu sprawach?
Mieszkańcy Jarocina, Goliny, Kadziaka, Łuszczanowa, Siedlemina, Tarzec poświęcali godziny, tygodnie, a niekiedy lata na walkę z pomysłami włodarza, który mimo protestów nie potrafi się wycofać, powiedzieć „przepraszam”, forsuje swoje plany wbrew woli większości, a tysiące osób sprzeciwiających się temu nazywa garstką hejterów.
Przytoczę wypowiedź Radosława Żyto z Goliny, który skierował bardzo mądre słowa do radnych i burmistrza podczas czerwcowej sesji rady miejskiej Jarocina:
„Jestem tutaj, aby pogratulować panu Pawlickiemu i państwu radnym z Ziemi Jarocińskiej sukcesów w minionym roku. Wasza buta, arogancja, brak szacunku, dążenie do własnych celów i priorytetów przyczyniły się do wielkiej aktywizacji mieszkańców naszej gminy. Protestowali mieszkańcy całej gminy, bo stracili do was zaufanie. Poprzez waszą bierność, cichą akceptację albo i własne chęci zysku pośrednio prowadziliście do tego, aby jednym pod domem postawić świniarnie, innym kurniki, jeszcze innym obory lub spalarnię, a jeszcze innym kolej dużych prędkości.”
Radni-bezradni za ponad 3000 zł
Gmina w świetle prawa jest jednostką samorządu terytorialnego. Kto jest więc prawdziwym samorządowcem? Radny-bezradny, czyli ktoś, na czyje konto w banku wpływa co miesiąc ponad 3.000 zł diety radnego, ale kto nie realizuje swoich podstawowych obowiązków powierzonych przez wyborców: nie zabiera głosu, nie wie, nad czym głosuje, nie zapoznaje się z dokumentami, których uchwalenie może zaważyć na losie, życiu, dobrostanie i spokoju mieszkańców, których obiecywał godnie reprezentować?
Czy może samorządowcem jest osoba piastująca od pięciu lat, za kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, stanowisko zastępcy burmistrza, ale uciekająca z sali obrad, kiedy zaczynają padać trudne pytania, albo zerkająca panicznie na podwładnych, aby – jako osoby kompetentne – ratowały sytuację obnażającą niekompetencję przełożonego?
Samorządowcy-wolontariusze
Może jednak prawdziwymi samorządowcami są mieszkańcy, którzy działają bez wynagrodzenia, bo widzą, że ich rodziny, ich sąsiadów dotyka niesprawiedliwość i grozi im pogorszenie warunków życia w wyniku decyzji podejmowanych przez tych, którym uwierzyli, zaufali i powierzyli swoje bezpieczeństwo oddając na nich swój wyborczy głos? Przez ostatnie cztery lata walki o poszanowanie zdania i praw mieszkańców wyłoniła się grupa osób, która zaczęła ze sobą współpracować. Pomimo różnego miejsca zamieszkania połączyli swoje siły i zaczęli w sposób świadomy być samorządowcami-wolontariuszami, znającymi tematykę problemów i spraw gminnych o wiele dogłębniej niż wielu spośród 21 radnych gminnych i najbliższych współpracowników burmistrza.
Siłą tej grupy jest uzupełnianie się, dzielenie opiniami, rozmowa, współpraca, wypracowywanie wspólnych rozwiązań. Jestem dumna, że od kilku lat współpracuję z takimi ludźmi, którzy mają odwagę, upór i konsekwentnie realizują działania strażnicze na rzecz naszej gminy. Dzięki tej społecznej pracy i zaangażowaniu można doskonale poznać sprawy gminy.
Uważam, że najlepsze co może spotkać każdą gospodarkę, to konkurencja. Niestety w naszym samorządzie od lat jest monopol na władzę, który wpływa destrukcyjnie na sposób postrzegania potrzeb społeczeństwa. W monopolu można robić, co się chce i jak się chce. Kiedy jednak pojawia się konkurencja, zaczyna się myśleć w sposób nakierowany na klienta, w tym przypadku – na mieszkańców.
Życzę nam wszystkim, aby konkurencja rosła w siłę, aby nasze wspólne pomysły spowodowały, że Jarocin i mniejsze miejscowości w całej gminie miały szansę na harmonijny rozwój, żebyśmy wspólnie mogli dbać o to, co już zrobione, dążyć do maksymalnego wykorzystania potencjału każdej miejscowości, przede wszystkim jednak w zgodzie z wolą mieszkańców.
Urszula Wyremblewska-Korzyniewska