Na wystawie w Muzeum Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 na Starym Rynku można zobaczyć wiele pamiątek, które przekazał wnuk generała. Wśród nich jest portret Stanisława Taczaka namalowany w obozie jenieckim w Murnau w 1943 roku przez współjeńca, malarza z Jarocina (od 1937 roku mieszkającego w Wilkowyi) Mariana Poznańskiego, syna powstańca wielkopolskiego Józefa Poznańskiego.

GogołkiewiczRozmowa z Jerzym Gogołkiewiczem – wnukiem gen. Stanisława Taczaka, urodzonego w Mieszkowie, pierwszego dowódcy Powstania Wielkopolskiego

Rozmawiamy w Muzeum Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 przy okazji otwarcia wystawy „Generał Stanisław Taczak – naukowiec, dowódca, społecznik”. Gdyby dodać jeszcze jedną rolę – dziadek, to co by się znalazło na tej wystawie?

Pewnie wyglądałaby nieco inaczej, bo byłaby opowieść mojej mamy, czy moich rodziców, no i oczywiście dziadka, które poznałem. Dziadka, którego lubiłem i z którym mieszkałem.

Nawet w jednym pokoju…

W jednym pokoju, w Malborku.

Stanisława Taczaka znamy głównie jako pierwszego dowódcę powstania, dlatego potrzebne jest wyjaśnienie, jak to się stało, że generał zamieszkał w Malborku.

Poznańskie mieszkanie w 1939 roku zostało zniszczone i rozkradzione. W 1947 roku dziadek przyleciał ostatnią Dakotą Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Próbował zainstalować się w Poznaniu. Nie dało rady. Próbował reanimować Towarzystwo Powstania Wielkopolskiego. W 1948 roku to wszystko zniknęło, ucięto, a dziadek wycofał się do Janikowa do mieszkania moich rodziców. Później mój ojciec został dyrektorem szpitala w Sztumie i wyjechaliśmy z Janikowa, a dziadek tam został. Opiekowali się nim przesympatyczni państwo Dankowscy mieszkający w tym samym domu. Dziadek, póki mógł, funkcjonował samodzielnie i był bliżej Poznania. Próbował wziąć udział w obchodach rocznicy powstania w 1958 roku w Poznaniu. Nie został wpuszczony. Kiedy miał już 84 lata, przeniósł się do moich rodziców, którzy mieszkali w Malborku. Ja byłem przed maturą, ale rok przed pójściem na studia zamieszkaliśmy w jednym pokoju.

Jakim dziadkiem był Stanisław Taczak?

To był kochany dziadek. Między nami była duża różnica wieku, ale pamiętam, że ja się z nim gimnastykowałem. Siłowaliśmy się na podłodze, ku rozpaczy mojej mamy. Pomagał mi w nauce. Razem robiliśmy łacinę, był świetnym geografem i uczył mnie geografii.

W chemii też pomagał?

W chemii nie pomagał, bo skończyła się w dziesiątej klasie. Kiedy jeszcze dziadek nie mieszkał z nami, to w okolicach Świąt Bożego Narodzenia przyjeżdżał na miesiąc, a nawet półtora. Wtedy graliśmy w tak zwane kierki. Imponował mi pamięcią i strategią. Zawsze wygrywał.

Zapytałem o chemię, bo dziś usłyszeliśmy, że jako naukowiec zajmował się chemią węgla.

Dziadek pracował w instytucie doświadczalnym Politechniki Berlińskiej. Był współautorem, razem z berlińskim profesorem, książki „Chemia węgla”. Do dziś jest to jedno z najważniejszych opracowań w tym temacie. Pisywał też artykuły do pism specjalistycznych.

Czy dziadek opowiadał panu także o Powstaniu Wielkopolskim?

Nie. Trzeba było od niego wyciągać informacje o powstaniu. Nic na ten temat nie pisał. Dostawał do korekty, do przeczytania różne książki i opracowania. Nie robił żadnych merytorycznych poprawek. Czasem rzucał materiał w kąt i wychodził zdenerwowany. Po trzech godzinach wracał, czytał dalej. Mam takie opracowania, w których są poprawione tylko błędy ortograficzne i gramatyczne oraz dostawione przecinki. Nie wchodził w merytorykę czy w  polemikę z ówczesnymi historykami.

Pozwalał pisać różne historie tego samego powstania?

Nie komentował bzdur.

A pan podpytywał dziadka o powstanie?

Nie. Były inne ciekawsze rzeczy, jak chociażby pobyt dziadka w obozie jenieckim w Murnau w czasie II wojny światowej.

„Taczak nie należy już do rodziny, Taczak należy do Poznania” – powiedział pan kilka lat temu przekazując do Muzeum Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu Order Orła Białego, którym Stanisław Taczak został uhonorowany pośmiertnie przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Mieszkam w Gdańsku, czuję się poznaniakiem, ale w starym znaczeniu poznaniaka – nie mieszkańca miasta Poznania, ale prowincji poznańskiej. Dla mojej mamy najpiękniejszym miastem świata był Poznań, nie Berlin, w którym mieszkała. Ostatnią wolą dziadka było, aby spoczął w Poznaniu. Był z Poznaniem związany, podobnie, jak cała nasza rodzina. Serce dziadka należało do Poznania i tutaj jest jego miejsce.

Co jeszcze przekazał pan do tego muzeum, którego nowa siedziba jest budowana i za kilka lat zostanie otwarta zupełnie nowa, bardzo duża wystawa poświęcona powstaniu?

Tego było pół samochodu, w tym najbardziej osobiste rzeczy. Przekazałem wszystkie pamiątki z Murnau. Wszystko oryginalne, co miałem po Taczaku, jest już w Poznaniu.

Dopytuję o to, bo w związku z budową nowej siedziby Muzeum Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 w Poznaniu trwa zbiórka pamiątek, które wciąż są w domach rodzin powstańców. Dyrektor muzeum Przemysław Terlecki i marszałek województwa Marek Woźniak wciąż apelują o przekazanie ich do zbiorów muzealnych, aby mogły znaleźć się na wystawie. Dlaczego rodziny powstańców powinny się tym podzielić z muzeum?

Od historyka profesora Polaka dowiedziałem się o przykrych zdarzeniach, o których trzeba mówić. W wielu przypadkach, po śmierci tych, którzy interesowali się historią powstania, zbierali pamiątki, tymi sprawami nikt się dalej nie zajmuje, a to, co zostało zebrane, ląduje na śmietniku. Po wielu zasłużonych ludziach pamiątki wyjmowano właśnie ze śmietników, ale już niekompletne. Jeżeli będzie Muzeum Powstania Wielkopolskiego z olbrzymimi powierzchniami wystawienniczymi, magazynowymi i naukowymi do opracowania tego wszystkiego, to będzie to najlepsze miejsce, aby zatrzymać te pamiątki.

Rozmawiał Robert Kaźmierczak

Tags
Skip to content